poniedziałek, 24 marca 2014

DIY: boyfriend jeans

 

Ze mną i z jeansami bywało różnie. W podstawówce mama kupowała mi je w ilościach hurtowych, do znudzenia, do obrzydzenia. Chodziłam głównie w jeansach, dlatego w gimnazjum z ulgą przestawiłam się na kolorowe i wzorzyste rurki. Niespodziewanie zeszłego lata odezwała się gdzieś tęsknota do tych niesamowicie wygodnych, kultowych spodni, i ponownie zaczęłam zwracać na nie większą uwagę.


Mimo wszystko jestem jednak dość wybredna, dlatego na chwilę obecną posiadam tylko jedną parę jeansów, w których czuję się dobrze i którym nie mam nic do zarzucenia - udało mi się je nabyć pod koniec sierpnia w Zarze i są kapitalne. Od kilku miesięcy moją uwagę przyciągają za to boyfriendy, które w ostatnim czasie pojawiły się w prawie każdej szanującej się sieciówce. Ponadto pojawiły się nie tylko tam, ale również na wybiegu.

(Junya Watanabe)

Na początku miałam zamiar wypatrzeć parę, która najbardziej przypadnie mi do gustu, ale w pewnym momencie przypomniałam sobie o spodniach, które od pewnego czasu zalegają w mojej szafie. Moja mama namówiła mnie do ich kupna trzy lata temu, w dodatku w nieco większym rozmiarze, twierdząc, że mogę przytyć. Do dziś wciągam spodnie bez rozpinania. Jeansy nigdy do mnie nie przemawiały, coś mi w nich nie odpowiadało, ale teraz postanowiłam je wykorzystać. 


Owe jeansy nie są bardzo luźne i nie mają typowo boyfriend'owego kroju, ale stwierdziłam, że spokojnie mogę wzbogacić je o kilka przetarć, dziur i łatek. Ochoczo chwyciłam więc pumeks i przystąpiłam do (jakże banalnie wyglądającej) operacji, która w krótkim czasie doprowadziła mnie do frustracji - niekiedy jeans był bardzo oporny. W momencie, gdy pół umywalki była pokryta drobinkami pumeksu, nie miałam już ochoty na dalsze działania. 

 

A co najbardziej podoba mi się w samych boyfriendach? Przede wszystkim - są luźne, więc bez trudu mogą ukryć niedoskonałości naszych dolnych części ciała. To spodnie, które mają mówić "jesteśmy stare, zużyte, dużo przeżyłyśmy, ale nadal jesteśmy superwygodne i doceniane". Oczywiście to wszystko tylko pozory - większość tych jeansów to przecież nowe egzemplarze, które nabywamy w sieciówkach, a ja moje całkiem dobre spodnie również musiałam siłą doprowadzić do obecnego stanu.


Pomimo tego, że operowanie pumeksem było dosyć problematyczne (co mogę zrzucić także na karb mojej niezdarności), samo przerabianie spodni uważam za świetną sprawę. Czekają już na mnie Levi'sy mojej mamy, które są dopasowane w pasie, a poza tym całkowicie luźne i workowate - mam zamiar zrobić z nich kolejne boyfriendy. Te, nad którymi pracowałam przez weekend, pokazuję Wam niżej - nie są jeszcze całkowicie dokończone, ale żeby dorobić kolejne dziury, zdecydowanie muszę nabyć nowy pumeks.


Co sądzicie o boyfriendach? Przerabiacie swoje stare spodnie? Może podzielicie się ze mną jakimiś trikami lub inspiracjami? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz